środa, 5 sierpnia 2015

Część IV

Hej! Z góry przepraszam za brak jakiegokolwiek komentarza przy ostatnim poście.. Wyjechałam za granicę więc zarówno ta, jak i poprzednia część była pisana na telefonie co w gruncie rzeczy nie jest takim prostym zadaniem. Niemal wychodziłam z siebie poprawiając prawie każde słowo czasami po kilkanaście razy. Miałam też pewien moment zwątpienia.. Oj tak, uwierzcie mi że czytam większość blogów o HaPi które znam, i za każdym razem zadaje sobie pytanie ,,Czym niby moje opowiadanie może dorównać tym naprawdę świetnym i pomysłowym historiom innych blogerów?''
Przed wami część czwarta! Akcja powoli się rozkręca!
Pozdrawiam gorąco i zachęcam do komentowania :-)


Z samego rana musiałam wezwać taksówkę. Nie wiem czy byłabym w stanie wystarczająco skupić się na drodze i móc normalnie prowadzić samochód bo przez cały poranek myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Świadczyła o tym przede wsystkim koszulka założona na lewą stronę i zbity talerz z mojej ulubionej zastawy. Piotra już nie było, jednak przygotował mi przepyszne śniadanie którego i tak nie miałam czasu dokończyć. Zdyszana porannym robieniem wszystkiego w biegu i oczywiście spóźniona, z kubkiem kawy w ręku, szybkim krokiem weszłam do szpitala. Od razu poczułam ten dreszczyk emocji, który towarzyszył mi za każdym razem kiedy przekraczałam próg tego miejsca. Mnóstwo ludzi - pacjentów i ich rodzin, gdzieniegdzie krzątające się pielęgniarki oraz zabiegani lekarze w swoich śnieżnobiałych kitlach - oto mój drugi dom. To tutaj zawsze mogłam oderwać się od zwykłej, czasami szarej rzeczywistości i całkowicie dać się pochłonąć pracy, którą kochałam. Machnęłam tylko szybkie hej Agacie i pobiegłam na oddział. Szybko przebrałam się w swoim gabinecie i migiem udałam się do lekarskiego na codzienny obchód. Cudem nie byłam ostatnia! Po chwili do pomieszczenia wbiegł zdyszany Przemek i zamknął drzwi mrugając do mnie na przywitanie.


Wyszedłem od Wiktorii nie z uśmiechem na ustach, ale z czymś o wiele, wiele lepszym. Wyszedłem od niej z nadzieją. Nadzieją że między mną a Haną będzie jeszcze tak jak kiedyś a nawet jeszcze lepiej. Jako że Consalida mieszkała w hotelu dla rezydentów tuż obok szpitala, nie mogłem się oprzeć i musiałem zajrzeć tam choć na chwilę. Gdy szedłem rozglądałem się wokoło szukając samochodu Hany jednak na próżno. Moje serce od razu przyspieszyło. Nie przyszła do pracy? Może coś się stało? Nie! Stop! Być może przyjechała taksówką. Lekko zdenerwowany skierowałem się w kierunku wejścia. Powitał mnie miły głos pielęgniarki oddziałowej. Która to była godzina? Prawie dziesiąta? Na prawdę siedziałem u Wiktorii prawie cztery godziny? 
Od razu poszedłem na drugie piętro gdzie moim oczom ukazał się duży granatowy napis - oddział ginekologii. Zapukałem do gabinetu Hany jednak odpowiedziała mi głucha cisza. O dziwo nie było też pod nim żadnych pacjentek. Przechodząc korytarzem obok sal pooperacyjnych natknąłem się na Wójcika od którego dowiedziałem się że Hana właśnie pobiegła na OIOM.Wezwana na konsultacje, wiedziałem że prędko stamtąd nie wróci. Nie wiedząc do końca co ze sobą zrobić wróciłem do auta i pojechałem do domu, uprzednio postanawiając że przyjadę po blondynkę jak skończy dyżur. Tak! Czas wcielić cały ten plan w życie! Kiedy wszedłem do mieszkania napisałem jej krótkiego SMS-a życząc dodatkowo miłego dnia po czym poszedłem spać, specjalnie kładąc się na jej połowie łóżka..


Wezwana na konsultację przez Adama z grozą zobaczyłam dzięwietnastoletnią dziewczynę na oko w 30 tygodniu ciąży, stan krytyczny. Dowiedziałam się o okropnym wypadku w którym ciężarówka z całej siły uderzyła w samochód osobowy. Kierowca który prawdopodobnie zasnął za kierownicą zmarł na miejscu. Musiałam działać bardzo szybko i zaraz po zbadaniu pacjentki kazałam przygotować blok operacyjny. Wezwałam Krzysztofa, oraz powiadomiłam dwóch innych specjalistów.
 Wiedziałam że nie będzie lekko.. Na sali operacyjnej oprócz nas byli obecni również chirurg i neurochirurg którzy zajmowali się pękniętym tętniakiem czaszki. 
Skupiając się na swojej specjalizacji, dawno czegoś takiego nie widziałam.. Mówiąc krótko kobieta miała ogromną dziurę w brzuchu a my nie mogliśmy nawet zatamować krwawienia i zobaczyć w jakim stanie jest dziecko. Czułam ogromną adrenalinę ale i maksymalną presję. W myślach modliłam się żeby z dzieckiem było wszystko w porządku. Jednak po trzech godzinach nie udało nam się go uratować.. i niestety zmarło. Próbowaliśmy wszystkiego lecz obrażenia były zbyt rozległe i nie mogliśmy zatamować bardzo obfitego krwawienia. Mimo mojego sporego już doświadczenia, na ten widok od ugięły się pode mną kolana. Krzysztof świadomy przez co przechodzę zaproponował wezwanie Wójcika jednak ja pragnęłam nadal walczyć o życie matki. Trzęsły mi się dłonie.. Mijały długie godziny, a ja z każdą miałam coraz to cięższe powieki.  Byłam potwornie zmęczona, adrenalina już dawno gdzieś wyparowala, jedyne co teraz czułam to pustka. Raz mieliśmy całkowite zatrzymanie akcji serca. Cały zespół robił co mógł, cudem ją odzyskalismy żeby po trzech kolejnych godzinach kobieta zmarła. Mimo reanimacji serce nie podjęło ponownej pracy. Pielęgniarka potwierdziła czas zgonu matki i dziecka a mi zrobiło się niedobrze. Wyszłam i szybko ściągnęlam rękawiczki i maskę po czym opierając się o zlew żeby nie upaść, totalnie się rozkleiłam. Spojrzałam w lustro - ciemne, pogrążone oczy pełne łez. Zdjęłam czepek i wyrzuciłam go z impetem do kosza. Dołączył do mnie Krzysztof, też cały wtrząśnięty tym co się stało. Dziecko umarło mu na rękach.. Nie wyobrażam sobie co mógł czuć w tym momencie.. Przecież w taki sam sposób stracił całą swoją rodzinę. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Staliśmy tak chwilę, wspierając siebie nawzajem. Wychodząc z bloku zastalismy prawdopodobnie rodzinę kobiety, która pytała się w jakim stanie jest ich córka. Z podgrążonymi oczami spojrzałam na Krzysztofa a później na kobietę - matkę zmarłej pacjentki. Nie przeszło mi to przez gardło.. Dzięki Bogu wręczył mnie ordynator, jednak widząc reakcję rodziny znowu zebrało mi się na płacz. Nie będąc w stanie wyksztusić ani słowa, wspierając się na ramieniu mężczyzny dotarłam do lekarskiego. Z wielką ulgą usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Mężczyzna zaparzył nam herbaty i usiadł obok, podając kubek gorącego napoju. Byłam wykończona, jedyne o czym marzyłam to pójść spać i zapomnieć o całym dzisiejszym dniu. Gdzieś tam w głębi duszy myślałam o Piotrze.. Pragnęłam przytulić się do mojego mężczyzny, pocałować go, powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Na stoliku  znalazłam swój telefon a w nim dwie wiadomości od męża. W pierwszej pisał że po mnie przyjedzie po dyżurze i życzył miłego dnia. ,,Taaa był bardzo miły'' powiedziałam w myślach  z sarkazmem i przewróciłam oczami. Teoretycznie dyżur skończyłam dwie godziny temu.. W drugiej wiadomości dał mi do zrozumienia że wie iż mam długą operacje i prosił żebym dała mu znać jak skończę. Napisałam mu krótką wiadomość żeby przyjechał po mnie jak najszybciej po czym rzuciłam telefon gdzieś w kąt kanapy. Natychmiast moją uwagę przykuł świdrujący wzrok siedzącego obok Krzysztofa. Odpowiedziałam mu pytajacym spojrzeniem a on tylko chrząknął i odwrócił wzrok. Widział moje smutne, zmęczone oczy. Gorąca herbata błogo drażniła moje podniebienie lekko parząc przy tym język. Odruchowo położylam głowę na ramieniu Krzysztofa, choć na chwilę zamykając przy tym oczy. Źle się czułam. Nadal było mi niedobrze i jakoś słabo. Gdy usłyszałam dźwięk przychodzacego SMS-a aż podskoczyłam. Zerknelam na wyświetlacz i powolnymi ruchami poszłam za parawan zdjąć fartuch. Kiedy już przebrana, i wkładająca kurtkę zbierałam się do wyjścia, Krzysztof trzymał już moją torebkę i telefon bardzo ulatwiac mi przy tym szybkie zebranie wszystkich moich rzeczy. Lecz gdy chowalam telefon do kieszeni stało się coś, co nigdy się nie powinno wydarzyć.
Znowu to spojrzenie.. Kiedy podawał mi komórkę, przypatrywal mi się zlowieszczo, jak zahipnotyzowany. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz usłyszałam tylko: 
- Hana... - I zauważyłam że jego twarz powoli zbliża się ku mojej. Serce mi stanęło. Nogi wrosły w ziemię a mózg przestał pracować. Zaczęłam szybko oddychać jednak nie byłam w stanie ruszyć się nawet o centymetr. Czy tego pragnęłam? 
Po chwili poczułam jego usta na swoich. Moje usta - tak bardzo spragnione jakiejkolwiek bliskości jednak od razu wyczuły że nie są to gorące wargi Piotra. Odzyskałam sprawność w myśleniu i  dopiero po chwili lekko się od niego odsunęłam. 
- Krzysztof.. - spojrzałam na niego ze smutkiem, cichy głos w mojej głowie kazał mi jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.. - Muszę już iść - pomimo ogromnego zmęczenia wybiegłam z pokoju zostawiając mężczyznę samego. Przemierzając szpitalne korytarze powoli dochodziło do mnie to, co właśnie przed chwilą miało miejsce. Nawet nie zauważyłam pielęgniarki która uśmiechając się, powiedziała mi dobranoc. Kiedy wyszłam ze szpitala natychmiast poczułam powiew zimnego, jesiennego powietrza. Spostrzegłam Piotra stojącego przy aucie, może 25 metrów ode mnie. Na mój widok zmarszczyl brwi.. Wyglądałam aż tak okropnie? Jednak po zrobieniu trzech albo czterech kroków znowu zrobiło mi się słabo, mimo orzeźwiającego, świeżego powietrza. Nagle poczułam dziwne mrowienie na całym ciele, a otaczające mnie dźwięki zaczęły się ode mnie oddalać. Straciłam panowanie nad ciałem i ostatnią rzecz jaką pamiętam to przestraszona twarz mojego kochanego Piotra biegnącego w moją stronę. 

20 komentarzy:

  1. No dlaczego w takim momencie? Dawaj szybko nexta :)
    ps. to opowiadanie jest naprawde super i na naprawde wyskoim poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech lepiej Radwan trzyma się z daleka od Hany. Opowiadanie jest suiper 100x lepsze od mojego, więc spokojnie nie jesteś najgorsza :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mogę... masz wielki talent <3 twoja opowiadania sa cudowne, aż chce sie je czytac po kilka razy :* z niecierpliwoscia czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodatkowo podziwiam, że zdecydowalas sie dodac nexta mimo trudnych warunkow. Mnie samej trudno jest pisac telefonem komentarze, a co dopiero opowiadania. szacun!
    Częśc spoko, ale ja i tak czekam na roZmowe Hany z Piotrem! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz mam czas to napisze to co od początku powinienem napisać...
    Nie powiem, zaimponowałaś mi. Ja nigdy nie napisał bym nexta na telefonie.
    Fenomenalna fabuła jest osadzona w moim ulubionym czasie.
    Wszyscy którzy mnie znają wiedzą, że mam alergie na Radwana. Omijam wszystko w czym on występuje. Tak w tym opowiadaniu go nie trawie, ale wiesz... Wbrew pozorom romans byłby dla mnie całkiem znośny, ponieważ chciałbym zobaczyć twój punk widzenia...:)
    Tylko dodawaj częściej nexty, a staniesz się idealna. :D
    Pozdrawiam,
    Natanael
    Chyba wolałbym, żeby Piotr przyłapał ich na tym pocałunku. Zawsze to Piotr starał się o Hanę, więc....Tak!
    Hana postarałaby się o Piotra.

    OdpowiedzUsuń
  6. Noo jestem pod wrazeniem! :D kocham twoje opo <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju boskie masz ogromny talent nie moge doczekac sie nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne genialne czyta się jednym tchem proszę o szybkiego nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Piszesz tak wspaniale! :D Czekam na nexta :))

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja miałam dość żenującego romansu z Radwanem i chociaż w opo wolałabym żeby Hana miała więcej rozumu i pokazała jak bardzo kocha Piotra

    OdpowiedzUsuń
  11. super czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogę się już doczekać:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy next? Nie mozemy sie doczekac :D <3

    OdpowiedzUsuń
  14. coś długo nie ma kolejnej części...

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy pojawi się next w najblizszym czasie? Prosze o odpowiedz :) ♡

    OdpowiedzUsuń