niedziela, 10 kwietnia 2016
piątek, 11 marca 2016
Powrót!
Cześć! Ktoś tutaj jeszcze zagląda?
Musicie mi wierzyć na słowo iż nie zapomniałam o was. W pewnym momencie po prostu zwątpiłam w to wszystko i straciłam całkowicie wenę twórczą. Mimo to jakiś czas temu otworzyłam magiczny plik BLOG na pulpicie komputera i z fascynacją sama przeczytałam wszystko od początku. W mojej głowie narodził się kolejny pomysł i poczucie winy iż zostawiłam was tutaj z takim oto zakończeniem. Dlatego mam dla was kolejną - V część tego oto opowiadania. Od razu mówię, zmienił mi się styl pisania - lecz mam nadzieję że na lepsze ;) Staram się wam jak najlepiej ukazać emocje, jakie władają nad moimi bohaterami. Polecam przeczytanie wszystkiego od początku, pomoże to wam przypomnieć sobie odczucia i problemy moich bohaterów. Co do kolejnych części - nic nie obiecuję! Być może uda mi się dalej to pociągnąć i ułożyć z tego jakąś fajną historię. A wy? Jak myślicie?
Na pewno straciłam wielu czytelników, lecz mam nadzieję że mimo wszystko ktoś to jeszcze przeczyta. Dajcie znać w komentarzach co o tym wszystkim sądzicie!
Z pozdrowieniami!
Wiki
Wszystko mnie bolało. Głowa okropnie ciążyła pomimo oparcia
na czymś wyjątkowo miękkim. Do tego te głosy, na początku szepty robiły się
coraz bardziej wyraźne, by po chwili zamienić się w krzyki.
Błagam! Ciszej! Głowa mi zaraz pęknie! Nie miałam nawet siły by otworzyć oczy. Byłam w letargu, nie kontaktowałam a nawet nie rozumiałam co krzyczą te głosy. Nie wiem czemu ale jeden był mi jakoś dziwnie znajomy.. Potem on zniknął, coś huknęło i słyszałam tylko krótkie przeciągłe dźwięki przypominające wydawanie jakiś komend. Ała! Poczułam niemiłe ukłucie gdzieś tam niżej. Czyżby na dłoni? Potem jakieś zgrabne, długie palce zaczęły mnie ściskać - wszędzie. Zużywając wszystkie siły jakie miałam, zmusiłam okropnie ociężałe powieki żeby w końcu się otworzyły.
Oślepiło mnie światło więc natychmiast je zamknęłam ale zgrabne dłonie natychmiast zaprzestały swoich czynności. Znowu jakieś głosy, non stop to samo słowo.. Zaraz czekaj.. Hana? Kim jest Hana?
W jednym momencie wróciłam na ziemię. Dźwięk się wyostrzył i w końcu mogłam zrozumieć co mówią tajemnicze dłonie.
- Hana? Hana słyszysz mnie? - Zaraz! Ten głos też znam! Spróbowałam po raz drugi i znowu otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą jakiś pukiel rudych włosów, dopiero po chwili zjechałam spojrzeniem w dół i od razu ją poznałam - Wiktoria! Wtedy też odzyskałam resztki świadomości.
Podniosłam głowę jak oparzona i podsadziłam się na łokciach. Nie był to jednak dobry ruch, a nawet bardzo nieprzemyślany. Natychmiast zaczęło mi się kręcić w głowie jakbym dopiero co zeszła z karuzeli. Najdziwniejsze było uczucie iż wszystko dzieje się w zwolnionym tempie…
- Hej! Leż spokojnie! - Dlaczego ktoś krzyczy…? Zrabne dłonie mocno przycisnęły mnie do materaca. Byłam im bardzo wdzięczna bo kolejna sekunda w takiej pozycji skończyłaby się wymiotami. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć lecz powstrzymała mnie ogromna suchość w gardle, jakbym dopiero co je zdarła krzycząc wniebogłosy. Chrząknęłam, przełknęłam ślinę i z niemałym wysiłkiem udało mi się wykrztusić trzy słowa
- Co się stało? - Sama nie poznałam własnego głosu
- Straciłaś przytomność przed szpitalem.. Hana czy coś Cię boli?
Czy coś mnie boli? Musiałam zastanowić się dwa razy, strasznie ciężko mi się myślało. Zaraz tak! Boli mnie głowa i jest mi strasznie gorąco.. Czy oni nie mają tu klimatyzacji? Znowu ogromny wysiłek żeby odpowiedzieć rudowłosej.
- Będziemy musieli zrobić rezonans. Piotr mówił że złapał Cię w ostatniej chwili więc nie było żadnego upadku, ale lepiej dmuchać na zimne..
Piotr? Kim jest Piotr? Zmusiłam swe szare komórki do myślenia..
- Piotr miał mnie zabrać do domu - Czyżbym powiedziała to na głos?
- Czeka na korytarzu, jest bardzo zdenerwowany.. Yhmm.. nie chciał Cię puścić.. aż musiałam wyprosić go z sali
- Gorąco..
- Jesteś cała mokra.. Masz wysoką gorączkę, nie martw się lekarstwa niedługo zaczną działać. Zabieram Cię na oddział, tam będziesz mogła spokojnie poleżeć, przespać się.. Powiem Ci że strasznie nas nastraszyłaś.. Musiałaś mieć okropny dzień..
Jaki był mój dzień? Czy chcę go pamiętać? Niee.. pomyślę o tym później.
- Podałam leki przeciwbólowe i uspokajające. Zleciłam też pobranie krwi. A teraz odpoczywaj - szepnęła już ciszej, robiąc zatroskaną minę.
Z pomocą pielęgniarki udało mi się usiąść na wózku. Nudności wróciły, więc zamknęłam oczy. Gdy tylko wyszliśmy z SOR-u usłyszałam jak ktoś zrywa się z krzesła i do nas podbiega
- Hana? Jak się czujesz? - to ten głos! Taki znajomy.. taki… kochany.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam najbardziej przystojnego faceta na świecie.
To taki w ogóle istnieje? Kasztanowe, lśniące, gęste i lekko kręcone włosy delikatnie wygolone po bokach i ułożone w całkowitym nieładzie. Mocna szczęka mimo delikatnych rysów twarzy. Zielone, dziwnie zasmucone oczy i kilkudniowy zarost. Wysoki, dobrze zbudowany. Ubrany w elegancką, perfekcyjnie odprasowaną błękitną koszulę i szarą marynarkę. Na lewym ręku lśnił złoty zegarek z czarnym skórzanym paskiem. Wyglądał jak milion dolarów! Zapach jego perfum musiał roznosić się po całym korytarzu, przecież te pielęgniarki ukradkiem na niego patrząc prawie że mdlały na jego widok!
Był zdenerwowany - Nerwowo przeczesywał ręką włosy. Naszła mnie niepohamowana ochota aby zatopić rękę w tej bujnej czuprynie..
- Hana? - znowu musiałam odpłynąć gdyż obudziłam się już w szpitalnym łóżku. Ktoś trzymał mnie za rękę - jednak ta dłoń była zimna, kompletnie mi obca. Otworzyłam oczy i zobaczyłam..
- Krzysztof? Co się stało? Gdzie jest Piotr? - poczułam niemiłe ukłucie w żołądku i automatycznie usiadłam na łóżku próbując wstać, byłam kompletnie zdezorientowana. Czyżby to wszystko mi się śniło?
- Ej! Spokojnie! Leż! Obiecuję że odpowiem na wszystkie twoje pytania… jeżeli zdążę - zaśmiał się i prychnął, po czym dodał - przed powrotem twojego męża.
- Co ja tutaj robię? - zapytałam gdyż za nic nie mogłam sobie przypomnieć co miało miejsce być może parę godzin temu
- Straciłaś przytomność kiedy wychodziłaś ze szpitala.. Ja.. - przerwał na chwilę jakby zastanawiał się co ma powiedzieć - nie powinienem pozwolić Ci wtedy operować, widziałem że byłaś wykończona..
Nie odezwałam się ani słowem, czekałam aż powie coś więcej..
- Podobno jak zemdlałaś, Piotr w ostatniej chwili Cię złapał bo prawie wpadłaś pod samochód. Zaniósł Cię na SOR. Tam strasznie majaczyłaś. Miałaś wysoką gorączkę.
- Która jest godzina? - zapytałam zupełnie z innej beczki
- Siódma rano - odparł Krzysztof i delikatnie się uśmiechnął - Spałaś przez całą noc, zresztą co tu się dziwić po takiej dawce leków. Dobrze że już się obudziłaś, twój lekarz prowadzący mówił coś o jakiś badaniach..
- A co z.. - zaczęłam jednak nie dane było mi skończyć
- Ze mną? - Ach! Muzyka dla moich uszu! Spojrzałam w kierunku z którego dopływał ten aksamitny głos. Piotr właśnie wchodził do sali z kubkiem gorącej kawy co wywnioskowałam po przepięknym zapachu jaki natychmiast rozpłynął się po całym pokoju. - Dziękuję Ci Krzysztof że z nią zostałeś - rzucił do mężczyzny a ten zrozumiał że jego czas ze mną dobiegł końca.
Kiedy mój ordynator życzył mi zdrowia i już zamknął za sobą drzwi, Piotr natychmiast zajął jego miejsce przy moim łóżku.
- Hana.. - chwycił moją dłoń a po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło - Ale mnie nastraszyłaś.. - dodał - Proszę Cię nie rób tego więcej dobrze? Myślałem że wyjdę z siebie.. - ucałował moją dłoń a dokładniej tylko musnął ją ustami.
Popatrzyłam na niego. Niestety dokładnie pamiętałam wszystko to co wydarzyło się przedwczoraj. Nagle wszystkie zmartwienia spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Kłótnia w domu, śmierć pacjentki i jej dziecka, dziwne zachowanie Krzysztofa.. Złapałam się za głowę próbując wyrzucić wszystkie natrętne myśli. Oczywiście nie uszło to uwadze mojego męża.
- Hana? Wszystko w porządku? - Zrobił zatroskaną minę marszcząc przy tym czoło
- Co? A tak, wszystko dobrze - Nagle stałam się rozdrażniona, nie mam pojęcia dlaczego. - Kiedy będę mogła stąd wyjść? - zapytałam, siląc się na uprzejmy ton
Piotr, lekko urażony powiedział coś o jakiś badaniach i spytał gdzie mi tak spieszno. Puściłam tę uwagę mimo uszu. Potrzebowałam pracy, żeby zapomnieć o tym wszystkim.
Jeszcze przed południem zabrali mnie na badania. Mimo mojego uporczywego gadania że wszystko ze mną w porządku i nic mi nie jest, Wiktoria uparła się na ten rezonans. Gdy przyszła do nas z wynikami i powiedziała że rzeczywiście wszystko jest dobrze i nie ma żadnych zmian w czaszce, tylko pokiwałam głową. Wieczorem mogłam już opuścić szpital. Nie zapomnę wyrazu twarzy Piotra, gdy rudowłosa mu oznajmiła iż mogę już dzisiaj wyjść do domu. Upierał się, że powinni mnie jeszcze raz przebadać gdyż takie zasłabnięcia nie wróżą nic dobrego i muszą mieć jakąś przyczynę.
Na szczęście lekarka stanęła po mojej stronie dzięki czemu około 19 byłam już w drodze do domu.
Podczas podróży ulicami zakorkowanej Warszawy cały czas przed oczami miałam obraz naszej ostatniej kłótni...podartego zdjęcia, którego już nigdy nie odzyskam. Wpatrując się w szybę myślami byłam zupełnie gdzie indziej, przez co każde zachęcenie do rozmowy przez Piotra kończyło się niepowodzeniem i krępującą ciszą. Nie umiałam mu tego wybaczyć.
Błagam! Ciszej! Głowa mi zaraz pęknie! Nie miałam nawet siły by otworzyć oczy. Byłam w letargu, nie kontaktowałam a nawet nie rozumiałam co krzyczą te głosy. Nie wiem czemu ale jeden był mi jakoś dziwnie znajomy.. Potem on zniknął, coś huknęło i słyszałam tylko krótkie przeciągłe dźwięki przypominające wydawanie jakiś komend. Ała! Poczułam niemiłe ukłucie gdzieś tam niżej. Czyżby na dłoni? Potem jakieś zgrabne, długie palce zaczęły mnie ściskać - wszędzie. Zużywając wszystkie siły jakie miałam, zmusiłam okropnie ociężałe powieki żeby w końcu się otworzyły.
Oślepiło mnie światło więc natychmiast je zamknęłam ale zgrabne dłonie natychmiast zaprzestały swoich czynności. Znowu jakieś głosy, non stop to samo słowo.. Zaraz czekaj.. Hana? Kim jest Hana?
W jednym momencie wróciłam na ziemię. Dźwięk się wyostrzył i w końcu mogłam zrozumieć co mówią tajemnicze dłonie.
- Hana? Hana słyszysz mnie? - Zaraz! Ten głos też znam! Spróbowałam po raz drugi i znowu otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą jakiś pukiel rudych włosów, dopiero po chwili zjechałam spojrzeniem w dół i od razu ją poznałam - Wiktoria! Wtedy też odzyskałam resztki świadomości.
Podniosłam głowę jak oparzona i podsadziłam się na łokciach. Nie był to jednak dobry ruch, a nawet bardzo nieprzemyślany. Natychmiast zaczęło mi się kręcić w głowie jakbym dopiero co zeszła z karuzeli. Najdziwniejsze było uczucie iż wszystko dzieje się w zwolnionym tempie…
- Hej! Leż spokojnie! - Dlaczego ktoś krzyczy…? Zrabne dłonie mocno przycisnęły mnie do materaca. Byłam im bardzo wdzięczna bo kolejna sekunda w takiej pozycji skończyłaby się wymiotami. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć lecz powstrzymała mnie ogromna suchość w gardle, jakbym dopiero co je zdarła krzycząc wniebogłosy. Chrząknęłam, przełknęłam ślinę i z niemałym wysiłkiem udało mi się wykrztusić trzy słowa
- Co się stało? - Sama nie poznałam własnego głosu
- Straciłaś przytomność przed szpitalem.. Hana czy coś Cię boli?
Czy coś mnie boli? Musiałam zastanowić się dwa razy, strasznie ciężko mi się myślało. Zaraz tak! Boli mnie głowa i jest mi strasznie gorąco.. Czy oni nie mają tu klimatyzacji? Znowu ogromny wysiłek żeby odpowiedzieć rudowłosej.
- Będziemy musieli zrobić rezonans. Piotr mówił że złapał Cię w ostatniej chwili więc nie było żadnego upadku, ale lepiej dmuchać na zimne..
Piotr? Kim jest Piotr? Zmusiłam swe szare komórki do myślenia..
- Piotr miał mnie zabrać do domu - Czyżbym powiedziała to na głos?
- Czeka na korytarzu, jest bardzo zdenerwowany.. Yhmm.. nie chciał Cię puścić.. aż musiałam wyprosić go z sali
- Gorąco..
- Jesteś cała mokra.. Masz wysoką gorączkę, nie martw się lekarstwa niedługo zaczną działać. Zabieram Cię na oddział, tam będziesz mogła spokojnie poleżeć, przespać się.. Powiem Ci że strasznie nas nastraszyłaś.. Musiałaś mieć okropny dzień..
Jaki był mój dzień? Czy chcę go pamiętać? Niee.. pomyślę o tym później.
- Podałam leki przeciwbólowe i uspokajające. Zleciłam też pobranie krwi. A teraz odpoczywaj - szepnęła już ciszej, robiąc zatroskaną minę.
Z pomocą pielęgniarki udało mi się usiąść na wózku. Nudności wróciły, więc zamknęłam oczy. Gdy tylko wyszliśmy z SOR-u usłyszałam jak ktoś zrywa się z krzesła i do nas podbiega
- Hana? Jak się czujesz? - to ten głos! Taki znajomy.. taki… kochany.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam najbardziej przystojnego faceta na świecie.
To taki w ogóle istnieje? Kasztanowe, lśniące, gęste i lekko kręcone włosy delikatnie wygolone po bokach i ułożone w całkowitym nieładzie. Mocna szczęka mimo delikatnych rysów twarzy. Zielone, dziwnie zasmucone oczy i kilkudniowy zarost. Wysoki, dobrze zbudowany. Ubrany w elegancką, perfekcyjnie odprasowaną błękitną koszulę i szarą marynarkę. Na lewym ręku lśnił złoty zegarek z czarnym skórzanym paskiem. Wyglądał jak milion dolarów! Zapach jego perfum musiał roznosić się po całym korytarzu, przecież te pielęgniarki ukradkiem na niego patrząc prawie że mdlały na jego widok!
Był zdenerwowany - Nerwowo przeczesywał ręką włosy. Naszła mnie niepohamowana ochota aby zatopić rękę w tej bujnej czuprynie..
- Hana? - znowu musiałam odpłynąć gdyż obudziłam się już w szpitalnym łóżku. Ktoś trzymał mnie za rękę - jednak ta dłoń była zimna, kompletnie mi obca. Otworzyłam oczy i zobaczyłam..
- Krzysztof? Co się stało? Gdzie jest Piotr? - poczułam niemiłe ukłucie w żołądku i automatycznie usiadłam na łóżku próbując wstać, byłam kompletnie zdezorientowana. Czyżby to wszystko mi się śniło?
- Ej! Spokojnie! Leż! Obiecuję że odpowiem na wszystkie twoje pytania… jeżeli zdążę - zaśmiał się i prychnął, po czym dodał - przed powrotem twojego męża.
- Co ja tutaj robię? - zapytałam gdyż za nic nie mogłam sobie przypomnieć co miało miejsce być może parę godzin temu
- Straciłaś przytomność kiedy wychodziłaś ze szpitala.. Ja.. - przerwał na chwilę jakby zastanawiał się co ma powiedzieć - nie powinienem pozwolić Ci wtedy operować, widziałem że byłaś wykończona..
Nie odezwałam się ani słowem, czekałam aż powie coś więcej..
- Podobno jak zemdlałaś, Piotr w ostatniej chwili Cię złapał bo prawie wpadłaś pod samochód. Zaniósł Cię na SOR. Tam strasznie majaczyłaś. Miałaś wysoką gorączkę.
- Która jest godzina? - zapytałam zupełnie z innej beczki
- Siódma rano - odparł Krzysztof i delikatnie się uśmiechnął - Spałaś przez całą noc, zresztą co tu się dziwić po takiej dawce leków. Dobrze że już się obudziłaś, twój lekarz prowadzący mówił coś o jakiś badaniach..
- A co z.. - zaczęłam jednak nie dane było mi skończyć
- Ze mną? - Ach! Muzyka dla moich uszu! Spojrzałam w kierunku z którego dopływał ten aksamitny głos. Piotr właśnie wchodził do sali z kubkiem gorącej kawy co wywnioskowałam po przepięknym zapachu jaki natychmiast rozpłynął się po całym pokoju. - Dziękuję Ci Krzysztof że z nią zostałeś - rzucił do mężczyzny a ten zrozumiał że jego czas ze mną dobiegł końca.
Kiedy mój ordynator życzył mi zdrowia i już zamknął za sobą drzwi, Piotr natychmiast zajął jego miejsce przy moim łóżku.
- Hana.. - chwycił moją dłoń a po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło - Ale mnie nastraszyłaś.. - dodał - Proszę Cię nie rób tego więcej dobrze? Myślałem że wyjdę z siebie.. - ucałował moją dłoń a dokładniej tylko musnął ją ustami.
Popatrzyłam na niego. Niestety dokładnie pamiętałam wszystko to co wydarzyło się przedwczoraj. Nagle wszystkie zmartwienia spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Kłótnia w domu, śmierć pacjentki i jej dziecka, dziwne zachowanie Krzysztofa.. Złapałam się za głowę próbując wyrzucić wszystkie natrętne myśli. Oczywiście nie uszło to uwadze mojego męża.
- Hana? Wszystko w porządku? - Zrobił zatroskaną minę marszcząc przy tym czoło
- Co? A tak, wszystko dobrze - Nagle stałam się rozdrażniona, nie mam pojęcia dlaczego. - Kiedy będę mogła stąd wyjść? - zapytałam, siląc się na uprzejmy ton
Piotr, lekko urażony powiedział coś o jakiś badaniach i spytał gdzie mi tak spieszno. Puściłam tę uwagę mimo uszu. Potrzebowałam pracy, żeby zapomnieć o tym wszystkim.
Jeszcze przed południem zabrali mnie na badania. Mimo mojego uporczywego gadania że wszystko ze mną w porządku i nic mi nie jest, Wiktoria uparła się na ten rezonans. Gdy przyszła do nas z wynikami i powiedziała że rzeczywiście wszystko jest dobrze i nie ma żadnych zmian w czaszce, tylko pokiwałam głową. Wieczorem mogłam już opuścić szpital. Nie zapomnę wyrazu twarzy Piotra, gdy rudowłosa mu oznajmiła iż mogę już dzisiaj wyjść do domu. Upierał się, że powinni mnie jeszcze raz przebadać gdyż takie zasłabnięcia nie wróżą nic dobrego i muszą mieć jakąś przyczynę.
Na szczęście lekarka stanęła po mojej stronie dzięki czemu około 19 byłam już w drodze do domu.
Podczas podróży ulicami zakorkowanej Warszawy cały czas przed oczami miałam obraz naszej ostatniej kłótni...podartego zdjęcia, którego już nigdy nie odzyskam. Wpatrując się w szybę myślami byłam zupełnie gdzie indziej, przez co każde zachęcenie do rozmowy przez Piotra kończyło się niepowodzeniem i krępującą ciszą. Nie umiałam mu tego wybaczyć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)