Miałam mały problem z komputerem, ale jakoś udało mi się coś napisać. Dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, dają mi one ogromną chęć do dalszego pisania! :-)
„Za bardzo się od siebie oddaliliśmy.." Zdanie to rozbrzmiewało w mojej głowie jak musztra..
Nie! Stop! Dlaczego ja go broniłam?
To ON tym razem postąpił źle..
Już po chwili poczułam na twarzy chłodny powiew nocnego wiatru. Nawet nie patrzyłam w którą stronę idę. Głowę miałam zajętą rozmyślaniem nad tym co się z nami stało. Od dwóch miesięcy prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Może jedynie o pogodzie lub jedzeniu.. „Co drugie małżeństwo rozmawia tylko o takich sprawach" podpowiadał mi skrzeczący, ten zły głosik w mojej głowie.
- Ale ja nie chcę być jak co drugie małżeństwo.. - powiedziałam to na głos? Chyba coś się serio ze mną działo. Za każdym razem w takim momencie, chwili zwątpienia coś mi ciążyło na sercu. I nawet chyba wiem co.. Była to mimo wszystko bezgraniczna miłość do mojego mężczyzny. To on zajął całe miejsce w moim sercu, już od młodości pełnym blizn. To przy nim czułam się bezpieczna i szczęśliwa.
Spowolniłam kroku i rozejrzałam się wokoło. Gdzie ja w ogóle jestem? Jakaś ciemna ulica, gdzieniegdzie latarnie, co i raz przejeżdżał samotny samochód. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Otuliłam się szczelniej płaszczem gdyż było naprawdę chłodno. Która to mogła być godzina?
Zajrzałam do torebki i cudem znalazłam tam telefon. Był wyciszony, na wyświetlaczu były 32 nieodebrane połączenia. Nawet nie musiałam sprawdzać od kogo. Wrzuciłam go z powrotem do
Zajrzałam do torebki i cudem znalazłam tam telefon. Był wyciszony, na wyświetlaczu były 32 nieodebrane połączenia. Nawet nie musiałam sprawdzać od kogo. Wrzuciłam go z powrotem do
torebki i kierowałam się dalej przed siebie. Z mojej, niestety dość słabej orientacji w terenie, wynikało że jak pójdę jeszcze kawałek prosto a później skręcę w lewo to wyjdę na główną ulicę.
Po pięciu minutach cudem trafiłam. Od razu czułam się pewniej i odetchnęłam z ulgą gdyż szłam naprawdę coraz to ciemniejszymi uliczkami. Mimo tego że mieszkałam chyba w jednej z najbardziej spokojnych i bezpiecznych dzielnic, to ostrożności nigdy za wiele.
Już nie płakałam, świeże powietrze i myślenie na trzeźwo pozwoliło mi się uspokoić. Jednak nie chciałam jeszcze wracać do domu, dlatego skierowałam się do parku, po którym bardzo często spacerowaliśmy z Piotrem, trzymając się mocno za ręce. Usiadłam na ławce i niewiele myśląc zadzwoniłam do osoby, na którą wiedziałam że od pewnego czasu mogę liczyć w każdej sytuacji..
-Halo? Hana?
-Krzysztof? Obudziłam Cię?
-Nie.. Gdzie ty jesteś? Co się stało?
-Możesz do mnie przyjechać? - mimo tego że starałam się być twarda, strasznie łamał mi się głos. Mężczyzna musiał to wyczuć, ponieważ gdy tylko mu podałam w którym miejscu jestem, rzucił szybkie „Zaraz będę" po czym się rozłączył.
Schowałam twarz w dłoniach, odgarniając rozpuszczone włosy bardziej do tyłu. Znowu się rozpłakałam. No i co ja mu powiem? To samo? Że nie umiem się z czymś pogodzić? Że siedzi to we mnie i na każdym kroku daje o sobie znać? Tylko i wyłącznie przy Piotrze umiałam o tym zapomnieć, szczerze się uśmiechnąć i być szczęśliwa. Myślę że tylko Krzysztof mnie zrozumie, ponieważ sam przeżył coś takiego.. Ba!Chyba nadal bym o tym nie wiedziała gdyby nie nasze przypadkowe spotkanie w grupie wsparcia dla osób które utraciły swoich bliskich. Pamiętam jak dziś jak na samym początku jego niespodziewanej ordynatury starał się za każdym razem podważyć moje zdanie lub po prostu rzucał jakieś teksty niczym zazdrosny nastolatek. Myślę że o jego tragedii wiedziałam tylko ja, jest to bardzo zamknięty człowiek, który nie każdemu potrafi zaufać.
Moje przemyślenia przerwał jakiś szelest wydobywający się z pobliskich krzaków. Serce momentalnie podeszło mi do gardła, a gdy ujrzałam że wychodzi z nich jakaś zakapturzona postać mało co nie dostałam zawału. Nogi automatycznie wrosły mi w ziemię, a w myślach miałam już najczarniejsze scenariusze..
-Hana! Jesteś! - O matko! To Krzysztof.. Gdy podszedł dostatecznie blisko zobaczyłam jego zmartwioną twarz, którą oświetlało światło pobliskiej latarni. Wypuściłam powietrze z płuc, wcześniej w ogóle nieświadoma że wstrzymałam oddech.
- Wystraszyłeś mnie.. - Gdy usiadł przy mnie zdjęłam mu ten kaptur
- Co ty tu robisz sama o tej porze? - zapytał, kładąc szczególny nacisk na słowo sama
Opowiedziałam mu wszystko. Pierwszy raz w życiu mówiłam dokładnie to co czułam, starałam się to wszystko z siebie wyrzucić. Nigdy wcześniej nie prowadziłam aż tak długiego monologu. W pewnym momencie zaczęły towarzyszyć mi łzy, a po chwili rozkleiłam się na dobre. Krzysztof jednak mi nie przerywał, a wręcz przeciwnie, słuchał bardzo uważnie, patrząc mi głęboko w oczy. Wiedziałam że znał to uczucie.
Kiedy skończyłam, czułam się w duchu dziwnie lekka. Być może to właśnie tego tak bardzo potrzebowałam? Wygadać się komuś? Powiedzieć co mnie boli, co tak naprawdę czuję, co się ze mną dzieje? Mężczyzna siedział jeszcze chwilę w ciszy, jakby jeszcze raz analizując wszystko co przed chwilą z siebie wyrzuciłam. Wszystko co było ukryte tam gdzieś bardzo głęboko we mnie.
- Hana.. popatrz na mnie - spojrzałam mu w oczy, jeszcze pojedyncze łezki spływały mi po policzkach. Krzysztof powoli zbliżył rękę do mojego policzka, po czym delikatnie je wytarł - Uwierz mi że nadejdzie taki dzień, kiedy nie będziesz chciała patrzeć wstecz.
Już nie płakałam, świeże powietrze i myślenie na trzeźwo pozwoliło mi się uspokoić. Jednak nie chciałam jeszcze wracać do domu, dlatego skierowałam się do parku, po którym bardzo często spacerowaliśmy z Piotrem, trzymając się mocno za ręce. Usiadłam na ławce i niewiele myśląc zadzwoniłam do osoby, na którą wiedziałam że od pewnego czasu mogę liczyć w każdej sytuacji..
-Halo? Hana?
-Krzysztof? Obudziłam Cię?
-Nie.. Gdzie ty jesteś? Co się stało?
-Możesz do mnie przyjechać? - mimo tego że starałam się być twarda, strasznie łamał mi się głos. Mężczyzna musiał to wyczuć, ponieważ gdy tylko mu podałam w którym miejscu jestem, rzucił szybkie „Zaraz będę" po czym się rozłączył.
Schowałam twarz w dłoniach, odgarniając rozpuszczone włosy bardziej do tyłu. Znowu się rozpłakałam. No i co ja mu powiem? To samo? Że nie umiem się z czymś pogodzić? Że siedzi to we mnie i na każdym kroku daje o sobie znać? Tylko i wyłącznie przy Piotrze umiałam o tym zapomnieć, szczerze się uśmiechnąć i być szczęśliwa. Myślę że tylko Krzysztof mnie zrozumie, ponieważ sam przeżył coś takiego.. Ba!Chyba nadal bym o tym nie wiedziała gdyby nie nasze przypadkowe spotkanie w grupie wsparcia dla osób które utraciły swoich bliskich. Pamiętam jak dziś jak na samym początku jego niespodziewanej ordynatury starał się za każdym razem podważyć moje zdanie lub po prostu rzucał jakieś teksty niczym zazdrosny nastolatek. Myślę że o jego tragedii wiedziałam tylko ja, jest to bardzo zamknięty człowiek, który nie każdemu potrafi zaufać.
Moje przemyślenia przerwał jakiś szelest wydobywający się z pobliskich krzaków. Serce momentalnie podeszło mi do gardła, a gdy ujrzałam że wychodzi z nich jakaś zakapturzona postać mało co nie dostałam zawału. Nogi automatycznie wrosły mi w ziemię, a w myślach miałam już najczarniejsze scenariusze..
-Hana! Jesteś! - O matko! To Krzysztof.. Gdy podszedł dostatecznie blisko zobaczyłam jego zmartwioną twarz, którą oświetlało światło pobliskiej latarni. Wypuściłam powietrze z płuc, wcześniej w ogóle nieświadoma że wstrzymałam oddech.
- Wystraszyłeś mnie.. - Gdy usiadł przy mnie zdjęłam mu ten kaptur
- Co ty tu robisz sama o tej porze? - zapytał, kładąc szczególny nacisk na słowo sama
Opowiedziałam mu wszystko. Pierwszy raz w życiu mówiłam dokładnie to co czułam, starałam się to wszystko z siebie wyrzucić. Nigdy wcześniej nie prowadziłam aż tak długiego monologu. W pewnym momencie zaczęły towarzyszyć mi łzy, a po chwili rozkleiłam się na dobre. Krzysztof jednak mi nie przerywał, a wręcz przeciwnie, słuchał bardzo uważnie, patrząc mi głęboko w oczy. Wiedziałam że znał to uczucie.
Kiedy skończyłam, czułam się w duchu dziwnie lekka. Być może to właśnie tego tak bardzo potrzebowałam? Wygadać się komuś? Powiedzieć co mnie boli, co tak naprawdę czuję, co się ze mną dzieje? Mężczyzna siedział jeszcze chwilę w ciszy, jakby jeszcze raz analizując wszystko co przed chwilą z siebie wyrzuciłam. Wszystko co było ukryte tam gdzieś bardzo głęboko we mnie.
- Hana.. popatrz na mnie - spojrzałam mu w oczy, jeszcze pojedyncze łezki spływały mi po policzkach. Krzysztof powoli zbliżył rękę do mojego policzka, po czym delikatnie je wytarł - Uwierz mi że nadejdzie taki dzień, kiedy nie będziesz chciała patrzeć wstecz.
Wszystko mi wytłumaczył, jak to jest, jak uczył i nadal stara się zapomnieć. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Gdy skończyliśmy rozmawiać dochodziła pierwsza, a nieodebranych połączeń było 57.
Kiedy siedziałam już w samochodzie Krzysztofa, byłam całkowicie wyczerpana. Mężczyzna w życiu by się nie zgodził żebym o tej porze wracała sama. Przerażała mnie myśl, że za niecałe siedem godzin zaczynałam dyżur. Oczy mi się kleiły, lecz w pewnym momencie coś mi się przypomniało i pozwoliło jeszcze przez chwilę zachować jasność umysłu.
- Dlaczego przyjechałeś tak szybko? Mieszkasz gdzieś niedaleko? - zapytałam zaspanym głosem, gdy czekaliśmy na czerwonym świetle
- Nie, miałaś szczęście bo byłem w pobliżu. - odparł, a ja zaczęłam się zastanawiać co on mógł robić w okolicach Saskiej Kępy w samym środku nocy. - Ykhm.. kupowałem wino, osobiście miałem inaczej spędzić dzisiejszą noc, raczej sam ze sobą - chyba czytał mi w myślach! Już wiem co tam tak z tyłu pobrzdękiwało.
Po chwili byliśmy pod moją klatką. Udało mi się zgrabnie wysiąść z samochodu, lecz w myślach już szykowałam się na reprymendę, lub nawet awanturę ze strony Piotra o moje nocne wyjście i co gorsza nie odbieranie telefonów.
- Dziękuję Ci, że przyjechałeś.. że miałeś czas mnie wysłuchać - podeszłam do Krzysztofa i pocałowałam go w policzek na pożegnanie. Tak się chyba witają/żegnają przyjaciele?
- Pamiętaj co Ci mówiłem - odparł i odprowadził mnie wzrokiem aż pod same drzwi od klatki.
Kiedy siedziałam już w samochodzie Krzysztofa, byłam całkowicie wyczerpana. Mężczyzna w życiu by się nie zgodził żebym o tej porze wracała sama. Przerażała mnie myśl, że za niecałe siedem godzin zaczynałam dyżur. Oczy mi się kleiły, lecz w pewnym momencie coś mi się przypomniało i pozwoliło jeszcze przez chwilę zachować jasność umysłu.
- Dlaczego przyjechałeś tak szybko? Mieszkasz gdzieś niedaleko? - zapytałam zaspanym głosem, gdy czekaliśmy na czerwonym świetle
- Nie, miałaś szczęście bo byłem w pobliżu. - odparł, a ja zaczęłam się zastanawiać co on mógł robić w okolicach Saskiej Kępy w samym środku nocy. - Ykhm.. kupowałem wino, osobiście miałem inaczej spędzić dzisiejszą noc, raczej sam ze sobą - chyba czytał mi w myślach! Już wiem co tam tak z tyłu pobrzdękiwało.
Po chwili byliśmy pod moją klatką. Udało mi się zgrabnie wysiąść z samochodu, lecz w myślach już szykowałam się na reprymendę, lub nawet awanturę ze strony Piotra o moje nocne wyjście i co gorsza nie odbieranie telefonów.
- Dziękuję Ci, że przyjechałeś.. że miałeś czas mnie wysłuchać - podeszłam do Krzysztofa i pocałowałam go w policzek na pożegnanie. Tak się chyba witają/żegnają przyjaciele?
- Pamiętaj co Ci mówiłem - odparł i odprowadził mnie wzrokiem aż pod same drzwi od klatki.
Cudowne!! Tylko martwi mnie, ze znowu ten cholerny Radwan jest... mam nadzieje, ze przynajmniej w twoim opowiadaniu nie będzie ich romansu? Pozdrawiam! ;))
OdpowiedzUsuńSpokojnie, nie pozwolę im na żaden romans! :-)
UsuńCzuję niedosyt! Mega opowiadanie ❤ Z niecierpliwością czekam na next :D
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie <3 masz wielki talent :D ja tez mam nadzieje z nie bd zadnego romansu :3 pozdrawiam i czekam na dalsza czesc <3
OdpowiedzUsuńRadwan.....bleee.
OdpowiedzUsuńKochany Piotr się martwi...:-]
Kooocham <3
OdpowiedzUsuńHaPi.
Radwan blee.
Grubo sie robi ;p
OdpowiedzUsuńKrzysztof mnie irytuję, ale jakoś wytrzymam ....!!!
OdpowiedzUsuńSuuuper opowiadanko !!!
OdpowiedzUsuńHana niech się lepiej trzyma od Radwana z daleka, bo to jest....
OdpowiedzUsuńw sumie spoko, że wmieszalas w to Radwana. Racja, że kto jak kto, ale on ją zrozumie. Piotr zachował się jak dupek, ale mam nadzieje, że jakos uda im sie dogadac. Czekam na te ich dialogi, lepsze niz w serialu ;)) no i bardzo bardzo czekam na nexta. oby jak najszybciej, bo ciekawi mnie to ich spotkanie jak Hana wroci!!
OdpowiedzUsuńaLex.
ps. Czy związku z Twoim nickiem nexty będą się pojawialy tylko w piątekkk? ;> :P
UsuńL.
To akurat przypadek ;D
UsuńRadwan mnie trochę razi, ale wiesz mam nadzieję, że się od niej odwali...
OdpowiedzUsuńKoooocham tą część...
OdpowiedzUsuńTen Raaadwan, ach... Dam radę opowiadanie genialne, tylko ten Radwan.
OdpowiedzUsuńJakoś dam radę !•!
Kurczę cudowne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńKiedy mozemy spodziewac sie nexta? <3
OdpowiedzUsuńNo cuudooo po prostu *,*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJest Super czekam na next http://opowiadaniakasi.blogspot.com/ Zapraszam Do mnie na bloga o Martynce i Piotrku z Na sygnale :)
UsuńPiatekkkk nie czekaj na piątek, daj next już dzis!! ;)
OdpowiedzUsuńNeeext !
OdpowiedzUsuńProsimy next :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest fenomenalne !
OdpowiedzUsuńKiedy next ?
OdpowiedzUsuń